Julia,
Metalfish, dzięki.
Zeta, nie wierzę w to, co czytam. Wybacz, że to powiem, ale Twoja opinia na temat breyerowskich srokaczy nie okazała się na tyle istotna, bym miała się ze względu na nią "asekurować, prezentując srokacza". Zrobiłam to tylko i wyłącznie z uwagi na prośbę
dorotheah i co najwyżej mogę jeszcze podczepić pod to chęć pokazania zdjęć swoich nabytków, które tak rzadko prezentuję. A że Windtalker jest srokaczem, i to miłym dla oka srokaczem, pozwoliłam sobie zahaczyć tutaj o ostatnio poruszony temat Breyer'ów tej maści. I, czego chyba nie dostrzegłaś, użyłam liczby mnogiej, mówiąc o niepochlebnych opini
ach na ich temat i miałam tu na myśli zdanie wielu forumowiczów, a nie tylko Twoje. Bo, o ile to zauważyłaś, inni również mieli coś na ten temat do powiedzenia.
I przyznam, że kompletnie Cię nie rozumiem. Czy ja w jakiś sposób się o to rzuciłam? Wyraziłam się zbyt emocjonalnie? Dałam do zrozumienia, że ktoś wygaduje bzdury? Czytam już chyba trzeci raz to, co napisałam o srokaczach Breyer'a i nadal niczego takiego nie widzę. To Ty wyraziłaś się w ten sposób właśnie teraz i zaatakowałaś moją opinię, sama sobie w ten sposób przecząc, bo wykazałaś się brakiem odporności i dystansu wobec opinii odmiennej od Twojej. I to ja poczułam się, jakby zabraniano mi "wyrażania dezaprobaty". Napisałam po prostu to, co myślę i to na podstawie moich doświadczeń, a nie jakichś pustych opowiastek, jednak mimo wszystko nikogo nie zmuszam, by się ze mną zgodził. Raczej zachęcam, by odważył się spojrzeć na srokate Breyer'y z innej strony i pomyślał o tym, że zawsze jest ta druga strona medalu. Ktoś może wyrazisz się o nich bardzo niepochlebnie, a inna osoba wręcz przeciwnie - może je uwielbiać (i nie mówię tu o sobie, bo wiem, że tak jak każde inne modele, tak i te mają swoje wady), a ktoś inny ma prawo na podstawie tych dwóch przeciwstawnych, jak i wielu pośrednich opinii zdecydować, do której mu najbliżej. Ale tak czy siak, zostałam zaatakowana.
Nie chciałabym się kłócić, ale powoli tracę cierpliwość. Wydaje Ci się, jakby wszystkie oczy były skierowane na Twoje posty i forumowicze tylko czekali, aż wyrazisz swoje zdanie, które, gdy tylko ujrzą, uznają za święte. Na początku można było na to przymknąć oko, ale z czasem zaczęło być niezręcznie. "Ja rozumiem, że jak ktoś kupuje srokacze Breyera, to mógł się poczuć urażony moją niechęcią do nich i się asekuruje" - ... poważnie? Naprawdę sądzisz, że ktoś tak bardzo liczy się z Twoim zdaniem, że na przykład nie byłby w stanie cieszyć się swoim srokatym Breyer'em przez Twoje krytyczne podejście? No błagam. Ja nawet nie zauważyłam, że mówiłaś coś takiego o tych srokaczach, póki nie napisałaś pod moim postem z Windtalker'em. Dopiero wtedy weszłam do tamtego tematu i postanowiłam przyjrzeć się bliżej Twojemu, [
jednemu z wielu], postowi, żeby dowiedzieć się, o co w ogóle tyle hałasu.
Na każdym kroku tak to widać, że liczysz się tylko i wyłącznie z własną opinią, że to aż boli ("ja myślę tak i robię tak, a Wy, jeśli się ze mną nie zgadzacie, myślcie i róbcie sobie, co chcecie"). Zdarzało się nawet, że potrafiłaś kogoś urazić, nie szanując zupełnie jego opinii na dany temat, a przede wszystkim jego uczuć, chociażby wytykając mu brak umiejętności. Nie wiem, na ile świadomie, co Cię jednak nie tłumaczy. I tak, wyobraź sobie, że wiem, że krytyka jest niezbędna człowiekowi do rozwoju i trzeba mu pokazać, co robi źle, ale można to robić w inny sposób. Aż przywołałabym w tym momencie konkretne sytuacje, konkretne posty i konkretne osoby, ale to byłoby z mojej strony raczej nietaktowne.
Uff, jakby zeszło ze mnie powietrze. Myślałam, że to przetrzymam i gdyby nie fakt, że wcześniej widywałam podobne sytuacje i podobną, tłumioną złość u innych, to pewnie ugryzłabym się w język. Ale nie teraz, nie dzisiaj, nie w moim temacie (bo, tak, rzeczywiście ostatecznie zadecydowała o tym moja wrażliwość na punkcie mnie samej, do czego otwarcie się przyznaje, jednocześnie nie umniejszając moim powyższym słowom).
dorotheah, wybacz, że po tym wszystkim, ale dziękuję, cieszę się, że Windtalker przypadł Ci do gustu.
Ja to mam coś dziwnego z tymi srokatymi folblutami - czasem wręcz mnie drażnią, wydają mi się jakieś takie zbyt "zmodyfikowane", ale jednocześnie podświadomie je uwielbiam, co odzwierciedlają chociażby preferowane przeze mnie modele (jak Sato, sam Windtalker czy wiele kolorowych folblutów na moldzie Thoroughbred od Peter Stone'a, które zdarza mi się aż w niezdrowy sposób podziwiać

).
Cieszę się również, że przypadł Ci do gustu mój "obszerny" i "wnikliwy" opis. Zawsze mam wyrzuty sumienia, że zalewam post taką dawką słów.
No tak, wcale zapomniałam, że kiedyś wspominałaś o tym rozwiązaniu problemu z kiwającym się na podstawce modelu. Dzięki za przypomnienie, postaram się w tym zakresie pokombinować.
dorotheah napisał(a):I srokaczom Breyera jestem na tak. (...) Może nie jest to poziom malowania jak w najlepszych CM ale i cena nie jest jak za najlepsze CM.
No właśnie. Cena jest raczej adekwatna do jakości i nie ma co się spodziewać cudów. Warto zauważyć, że srokate Breyer'y przeważnie nie różnią się ceną od tych o maściach podstawowych. A i tak wydaje mi się, że przy takiej cenie nie jest źle. Najtańsze modele Peter Stone są dwa razy droższe niż regularny Breyer, a mimo to łaty srokatych modeli nie prezentują się tak dobrze, przynajmniej moim zdaniem. Zawsze nie pasowało mi coś w ich krawędziach (chyba zbytnia schematyczność). Tylko niektóre starsze modele potrafią mnie pod tym względem miło zaskoczyć.