To może i ja się wypowiem w tym temacie - aktualnie mieszkam sama, sama tez zarabiam na swoje figurki, więc nikt nie ma prawa się czepić. Rodzice tylko się zdziwili, jak pierwszy raz zobaczyli u mnie stado koni na półce, na której wcześniej stały książki

, ale nic poza tym. Podobały im się moje największe Breyery, tj. Kripton Seni i Esprit. Mój ojciec też jest kolekcjonerem (militariów) i wydaje więcej kasy na swoje hobby niż ja, więc nie ma prawa narzekać na moje "koniki"

.
Co do Babć, Dziadków, etc. rodziny... mieszkamy w innych miastach, dziadkowie nawet nie wiedzą, że konie zbieram i pewnie już się nie dowiedzą. Znajomi... jedna koleżanka widziała moje zbiory na własne oczy i dostrzegłam, że jest zaciekawiona. No i to tyle.
Dodam jeszcze, że zbieram (nadal) coś tak niewiarygodnie dziecinnego, jak karteczki z Królem Lwem (może niektórzy z Was pamiętają notesiki, które były popularne w latach 90-tych). W ogóle się nie wstydzę tego i chętnie pokazuję moją kolekcję. Duża kolekcja karteczek już jest rarytasem dla fanów i na allegro by pewnie poszła za niezłą sumkę.
Modele koni przy karteczkach to małe piwo. Konie to o wiele bardziej dorosłe hobby.
Podsumowując - kolekcjonuję sobie modele w warunkach komfortowych, nikt się na szczęście mnie nie czepia, a gdyby nawet spróbował, to by dostał w zęby, albo by sam został wyśmiany za gadanie głupot

.