Mamy coś wspólnego Ja w gimnazjum trafiłam na wyjątkowo podłe osoby, na początku do był koszmar, szczególnie dla tak nieśmiałej osoby jaką wtedy byłam, ale szybko nauczyłam się olewać zdanie innych.
Przezywam ten koszmar aktualnie, ale kończe te najgorsze lata mego nieszczesnego życia już. W pierwszej klasie jeszcze mocno przezywałam brak akceptacji w klasie, ale znów zaczełam utrzymywać kontakty z przyjaciółką z podstawówki, która również chodzi do mojej klasy i jakoś o wiele łatwiej przebywać w takiej głupiej klasie. Kurczę dla nich ważni są chłopacy, imprezy i ''przyjaciółki'', które obgadują cię na każdym kroku!
krysiek1108, mamy podobne zainteresowania musze przyznać. Pływam kajakiem, kocham konie, malarstwo i przede wszystkim motocykl! Rybki mnie nie kręcą, bo nawet ich na obiad nie jem
Ja wolę motocykl od samochodu i rodzice zdąrzyli przywyknąć, choć bardzo się zdziwili, ze ja bardziej interesuje się grzebaniem przy motocyklu, myciem go i jazdą niż mój brat, a to w końcu facet jest
A co do
krysiek1108 napisał(a):dopytując kiedy to zamierzam się zbić lub zostać kaleką
To sory, ale ja przechodząc na przejściu dla pieszych idąc do szkoły szybciej się zabiję niż na motocyklu! (u nas jest tyle drzew że pieszego ledwo widać, a już nie jeden wypadek śmiertelny tam był) Moim zdaniem jest różnica między ścigaczem i skuterem, a profesjonalnym motocyklem! Skutery i ścigacze przejmują często dzieciaki które chcą zaszpanować i pokazać co potrafią. A motocykl już jest dla rozsądniejszych osób, które swoich pieniędzy nie wylewają w błoto i przede wszystkim myślą. A poza tym to przy takich motocyklach to najcześciej nie ty jesteś sprawcą, a kierowca samochodu, bo takim wielkoludem to na duże prędkości nie pojedziesz, bo jest za ciężki - tata mówi, że czuć masę mojego maleństwa, jak się skręca.
Nieleka napisał(a):Plus problem numer cztery: to są konie. Może ktoś z Was miał więcej szczęścia, ale ja o kilka razy za dużo spotkałam się z przeświadczeniem, że konie są dla:
a. Nowobogackich (snooobyyy!)
b. Dla infantylnych nastolatek albo kobiet po menopauzie.
Żeby było zabawniej, takie teorie snują nawet osoby blisko związane z jeździectwem. Nie pytajcie mnie jak to możliwe...
Dla mnie koń nie jest przeznaczony dla tych, co tylko tym zwierzęciem chce pokazać ile ma kasy. Poznałam taką dziewczynę na obozie, co miała 3 konie i miała naprawdę je głęboko gdzieś, ale lubiła pokazywać jakie to ma zdolnosci i w ogóle jaka jest bogaczka, ze ma aż TRZY konie!
Wiecie kiedyś konie mieli jedni z uboższych. Ci bogaci chwalili się traktorami itp. Mój śp. pradziadek był ogromnym koniarzem i nawet gdy kupili ten swój traktor i tak trzymał starego zimnokrwistego konika. Po jego śmierci moja ciotka (córka) sprzedała konika. Nikt nigdy nie podzielał jego pasji. Mieli tyle dzieci, a żaden nie miał do nich pasji. No i urodziłam się ja i nagle w rodzinie stałam się kolejnym kozłem ofiarnym. Nikt dosłownie nikt nie rozumiał mojej pasji, a jako dziecko nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Najbardziej mnie boli to że wspomniana już babcia nie rozumie mojego hobby, a nawet mi go odradza i wytyka, że wszystko na nie wydaję, a przeciez to tak jakby mówiła to swojemu ojcu, odradzała mu kochać to co było dla niego jedynym światem. Patrzy na przyziemne rzeczy, które dla mnie, ani dla niego ważne nie były. Znam go tylko z opowieści. Moźe gdyby, żył pozwoliłby mi zatrzymać konia?
Teraz nikomu w rodzinie, prócz mamie nie pokazuję nic. Wolę siedzić cicho i tylko odpowiadać na zadawane mi pytania.
Ja nie mówię, że jestem dziwna. Jestem po prostu inna i jestem z tego dumna.
Nieleka, patelnia rzecz święta
EDIT: Boziu, ale się rozpisałam!