Oj temat dla mnie
A chyba go sprowokowałam pokazaniem pinu Breyer model Horse CollectoR i psioczeniem o niezrozumieniu itp., itd.
Zawsze słyszę jakim jestem "odchyłem, wariatem" etc. przez moje końskie pasje. Nawet po wyborze końskiej profesji często słyszę podobne słowa, szczególnie od sporej części rodziny. I przykro mi to pisać, ale najczęściej miłe uwagi oczywiście posyłają mi osoby pozbawione jakichkolwiek pasji, które i ode mnie "wymagają" przeciętności i nie wychylania się przed pion.
Z kolekcjonowaniem modeli jest jeszcze gorzej. Bo dla wszystkich to są po prostu zabawki i zbędna do życia głupota, na dodatek z końmi w roli głównej.
Jakiś czas temu kilku uprzejmym ludzikom pokazałam wydrukowaną listę moich modeli (z numerami, latami produkcji, rzeźbiarzami moldów itp.), wspomniałam o prowadzonej przeze mnie stronie na ten temat. Przez bardzo krótką chwile było nieco lepiej. Niestety znów jest to samo. Chyba całe negatywne nastawienie do koni (żywych i figurek) nakręca moja babcia, która choć mieszka bardzo daleko, to jednak ma olbrzymi wpływ na nastroje wielkiej rodziny.
Z jednaj strony przyzwyczaiłam się do tego i robię swoaje. Ale mi czółki opadają. Bo niby mnie to nie obchodzi, robię swoje, a jednak męczą mnie systematycznie wysyłane, kąśliwe uwagi. I jakoś tak smutno się czuje człowiek gdy jest świadomy braku akceptacji tak nieszkodliwego, a przecież pięknego hobby. Mam wrażenie , że w "cywilizowanych" krajach, tego typu kolekcje są raczej powodem do wielkiej dumy, oraz ze strony otoczenia raczej podziwiania, niż dogryzania. Nawet dumałam nad tym, na ile komunizm ograniczył wielu polaków w sposobie myślenia , w wielu, różnych kwestiach, w których ograniczenia zostały im do dzis
(... ) Bo masa ludzi wcPL uważa, że wypada w witrynie ustawiać szklanki, ale o niebo piękniejsze i bardzo wyszukane modele koni już nie.
Uważa, że kolekcjonowanie talerzy , czy kubków z supermarketu, pocztówek z kiosku, czy znaczków i modeli samolotów/statków/kolejek jest normalne. Ale kolekcjonowanie figur koni już nie mieści im się w głowach.
Większości moich znajomych po prostu nie pokazuję modeli, ani nawet nie pokazuję (wielu) moich zainteresowań. Jedynie parę przyjaciół (bardzo ciekawi ludzie) wie o mojej kolekcji
.
Nowymi modelami przed rodzinką już od dawna się nie chwalę - wtapiam je w stadko, tak by nie zwracały na siebie uwagi. Zazwyczaj nikt ich nie zauważa jako coś nowego. Nawet Templado, czy ideal w stadku były niezauwazone jako nowości
Od niedawna mam wspomniany pin
Wyeksponowałam go tak (na większym modelu postawionym na środkowej półce m.in. z konikami SM Breyera), aby był od razu widoczny gdy się patrzy na większość modeli i pokazywał potencjalnym widzom, że to nie są byle zabaweczki, tylko konkretna kolekcja.
Może jeszcze wyeksponuję certyfikaty "Ernie" i "Johnnego" Bullylandu ?
A co ...