Apache. wreszcie kopnęła się w dupsko (tak, trzeba mieć nie lada skilla
) i wzięła się do roboty, tak jak kieedyś zapowiadała.
Miało zacząć się od ogiera Shire w skali Little Bits, ale gdy zaczęłam grzebać w pudle z pierdółkami, żeby wyciągnąć drut i masę, znalazłam swój stary szkielecik... i jakoś tak zaczęłam go oporządzać... aż w końcu postanowiłam, że dam mu drugą szansę.
Tak więc z tego...
[To była jakaś kompletna pomyłka. Nie wiem, jak do tego doszło. xD Nawet jeśli początkowo miał to być szkielecik pod 2-latka, to i tak grubo przesadziłam z proporcjami.]
... powstało to:
A na obecnym etapie wygląda to tak:
[kółeczko na brzuchu to ślad po prowizorycznej podstawce]
Wybaczcie okropne zdjęcia, ale mój pokój jest cały zawalony (trochę z mojej winy, a bardzo z winy siostry
) i nawet nie miałam gdzie rozłożyć jakiegoś sensownego stanowiska do robienia zdjęć.
Ale do rzeczy. Rzeźba ma przedstawiać konika polskiego, raczej będzie to klacz. Skala: "mały Traditional" (ok. 13,5 cm w kłębie, czyli kompromis wypracowany między skalą 1:9 a Breyer'ami Traditional często zbyt małymi względem tej skali). Wielkością powinna dorównywać Cheveyo (mold Nokota).
Na razie szkielecik został obklejony masą w celu nadania ogólnego kształtu. Dostał już też trochę brzuszka.
Dziś, mam nadzieję, zrobię małe poprawki w szkielecie, póki jeszcze mogę (m.in. skrócę kości śródstopia, obniżając nieco stawy skokowe, jak zasugerowała
Metalfish), dodam masy na grzbiet i brzuch, popracuję jeszcze nad ustawieniem nóg (szczególnie prawej tylnej) i wygładzę nieco masę.
Powoli masy będzie dochodzić również na zad, górne partie tylnych nóg, szyję czy pierś/łopatki. Same nogi będę musiała zostawić na późniejszy etap, na razie je tylko obkleiłam byle jak masą, żeby nabrały trochę sztywności i trzymały lepiej rzeźbę (mało pomogło, stąd potrzebowałam podstawki
). Głowę również zostawiam na późniejsze etapy, bo boję się, że w trakcie prac ją niechcący uszkodzę.
Rozejrzałam się już po wielu fotografiach przedstawiających koniki polskie i choćbym chciała, to nie nafaszeruję rzeźby wystającymi mięśniami, bo będzie to zwyczajne przekłamanie, dlatego nie będę przesadzać z ich zarysami. Za to zmarszczki i żyłki na pewno będą, a w każdym razie zrobię, co w mojej mocy, by znalazły się, gdzie trzeba.
Chodzi o to, że niby wiem, co, jak i gdzie, ale nie mam jeszcze wystarczającego obeznania w tej robocie, by móc zrobić wszystko tak, jak bym chciała.
Mocno jeszcze myślę nad pozą. Jak na razie stwierdziłam, że za dużo napatrzyłam się na mold Oasis.
Jak widzicie po zdjęciu szkieleciku, w planach był początkowo typowy stęp, ale poza powoli zmierza do "wyprostowania" (to też kwestia stabilności). Nie wiem jeszcze, co ostatecznie z tego wyjdzie, ale tak czy siak mam pewną koncepcję na obie pozy.