Strona 2 z 5

PostNapisane: 27 sty 2013, o 18:23
przez Aon-Adharcach
Prawda jest taka, że wszelkie nietypowe pasje często spotykają się z ogólnym brakiem zrozumienia. Jak ktoś wydaję kupę kasy na znaczki czy numizmaty, czy też zbiera bezwartościowe długopisy czy skasowane bilety, to nikt się nie czepia. Ale zbieraj co innego, czego "normalnie" się nie zbiera, "normalni" ludzie nie dadzą Ci żyć. W naszym kraju wyraźnie pokutuje przekonanie, że lepiej się nie wyróżniać, nie odbiegać od "normy". Ja się pytam, co to znaczy być "normalnym" (pytanie retoryczne)? Hobby i zainteresowania są przecież potrzebne, żeby oderwać się od codzienności. Nie rozumiem jak można nie mieć żadnego hobby (spotkałam osoby, które tak twierdziły).
Jestem przekonana, że gdyby tym osobom (które tak chętnie mówią innym jak "trzeba" żyć) ktoś zaczął narzucać swoje zdanie, były by wręcz oburzone. Bo krytykować innych jest bardzo łatwo.

NAF napisał(a):Ja w szkole zawsze byłam tą dziwną, inną i bardzo szybko nauczyłam się ignorować resztę otoczenia i ich docinki.

Mamy coś wspólnego ;) Ja w gimnazjum trafiłam na wyjątkowo podłe osoby, na początku do był koszmar, szczególnie dla tak nieśmiałej osoby jaką wtedy byłam, ale szybko nauczyłam się olewać zdanie innych.

W sumie to poza forami i blogiem nie chwalę się specjalnie swoimi kolekcjami ani nowymi nabytkami - one mają cieszyć przede wszystkim mnie :)

PostNapisane: 27 sty 2013, o 18:29
przez Lila2006
Podpisuję się pod tym wszystkimi czterema kończynami. ¦wietnie napisane.

PostNapisane: 27 sty 2013, o 19:33
przez Nieleka
Ja myślę, że częściowo nasze problemy wiążą się z tym, że nie każdy rozumie ideę kolekcjonowania. Często też ludzie nie widzą różnicy między kolekcjonowaniem, a zbieractwem, przez co automatycznie nastawieni są do tego negatywnie.
Druga rzecz, to kwestia ceny. Nie oszukujmy się, jak na nasze warunki nawet Breyery są dość drogie, a u nas w kraju panuje dziwne przekonanie, że jak ktoś kupuje sobie coś "bezużytecznego" i na dodatek "drogiego" to musi być z niego niezły snob i zadzierający nosa cham.
O trzecim problemie, "wychylaniu się z tłumu" świetnie napisała Mangalarga.
Plus problem numer cztery: to są konie. Może ktoś z Was miał więcej szczęścia, ale ja o kilka razy za dużo spotkałam się z przeświadczeniem, że konie są dla:
a. Nowobogackich (snooobyyy!)
b. Dla infantylnych nastolatek albo kobiet po menopauzie.
Żeby było zabawniej, takie teorie snują nawet osoby blisko związane z jeździectwem. Nie pytajcie mnie jak to możliwe...

W każdym razie, ja osobiście jakichś wielkich problemów nie mam. Jedyną osobą, która kręci nosem na moje konie i lalki jest moja mama (jest psychologiem... God, help me!). Reszta rodziny albo ma moje hobby w nosie, albo jest pozytywnie nastawiona. Na przykład mój dziadek sam jest modelarzem. Kolejowym, ale modelarzem. Dodatkowo, chociaż nie jest jakimś wielkim miłośnikiem koni, naprawdę docenia ich piękno.
Mój przyjaciel na początku robił wielkie oczy, jak mówiłam mu ile kosztują takie porządne, żywiczne modele koni i lalki. Ale, że on jest człowiekiem otwartym na innych, wystarczyło, że pogadaliśmy, wytłumaczyłam mu co trzeba, pokazałam parę świetnych przykładów na to, jak wygląda to hobby i wiem, że on akceptuje te moje dziwactwa (a nawet podziwia - nie raz mu żuchwa opadła na przykład przy co lepszych dioramach). Zdaniereszty mnie szczerze mówiąc nie interesuje - jeżeli ktoś jest zadufanym w sobie półgłówkiem, to jest jego problem, nie mój. ^^
Jest tylko jedna rzecz, której miałam nieszczęście doświadczyć i nie ukrywam, że się jej boję. Jeżeli ktoś zajmuje się czymś, co nie jest "normalne", a już nie daj Boże jest związane z zabawkami/miniaturami, to od razu zlatuje się chmara mądrych inaczej, którzy na siłę próbują dokonać na Was analizy psychologicznej. To boli. Cholera jasna, próba grzebania komuś na siłę w głowie jest po prostu... Może jestem przewrażliwiona, ale dla mnie zgrywanie psychologa (nie mówię o psychologach profesjonalnych, bo ich obowiązują pewne prawa i zasady etyki zawodowej, chociaż też zdarzają się takie, hmmmmm...) jest najgorszą rzeczą, jaka w ogóle może przyjść komuś do głowy.

Ok, to ja się trochę wyżyłam. ^^

PostNapisane: 27 sty 2013, o 19:45
przez Gość
Ale bez przesady. Myślę że z figurkami aż tak źle nie jest. Trzeba przyznać, że kolekcjonowanie figurek nie jest popularne od zawsze. Niektórzy mogą tego nie rozumieć, bo są wychowani w duchu przetrwania i walki o przeżycie. Nie mieli wszystkiego pod nosem. Trudno im zrozumieć, że można sobie kupić coś tylko po to, żeby stało na półce. Chociaż uwaga! Również tutaj jest to pojęcie względne, bo są i osoby, które idą z duchem czasu, albo też coś zbierali, albo pod wpływem kogoś lub czegoś zainteresowali się się kolekcjonowaniem. To wiadomo.
Należy też dodać, że Polska nie jest krajem otwartym na nowości i zazwyczaj dominują stereotypy. I trzeba się liczyć, że nigdy w 100% nie spotkamy się z pozytywną opinią.

Z resztą dlaczego uważamy się za dziwne? Przypomnę, że każdy człowiek jest inny. I to czy ma bardziej oryginalne zainteresowane czy takie o których właściwie nikt nie słyszał wcale nie oznacza, że jest dziwny. To wszystko siedzi w głowie. Sami sobie robimy w myślach aurę dziwności. Uważamy że ktoś kto zbiera znaczki jest normalny, ale w sumie jest to dla nas dziwne. I na odwrót. Tak samo dziwne, że ktoś w ogóle nie ma zainteresowań. Oraz tak samo dla kogoś kto np. skacze na bungee my jesteśmy dziwne bo zbieramy koniki, natomiast jest to dla nas całkowicie normalne, a skoki na bungie są totalnym wariactwem. Same siebie do takiego myślenia nakręcamy. Osobiście uważam że najlepiej zmienić podejście i przestać myśleć o sobie jak o dziwaku, który wydaje majątek na koniki, tylko osobie która najzwyczajniej na świecie kolekcjonuje figurki.

Btw. co do gimnazjum to jestem zdania, że większość osób staje się tam odpornych na wszelkiego rodzaju negatywne opinie na różne sytuacje.

Tyle ode mnie. Jak kogoś czymś uraziłam to najmocniej przepraszam.


Ps. Mangalarga trochę sie posłużyłam twoim postem, myślę że mnie nie zabijesz :x

PostNapisane: 27 sty 2013, o 20:00
przez Aon-Adharcach
Metalfish, spoko, po to jest forum i ta dyskusja, żeby każdy mógł wyrazić własne zdanie ;)

PostNapisane: 28 sty 2013, o 16:35
przez krysiek1108
- To może i ja wtrącę swoje trzy grosze- uważam że dziwny to jest ktoś kto nie ma żadnych własnych pasji czy chociażby zainteresowań . Moje najbliższe otoczenie od zawsze wie że zbieram(kolekcjonuję)różne rzeczy : znaczki( tematyka to konie,malarstwo no i motocykle oraz kajakarstwo),okolicznościowe 2zł.(jak do tej pory mam wszystkie), bawi mnie terz modelarstwo redukcyjne(głównie kartonowe),a pasjonuje się dobrą książką, akwarystyką(już w trzecim pokoleniu), kajakarstwem(posiadam wszelkie uprawnienia instruktorskie), i największa pasja to motocykl(bawi mnie od najmłodszych lat), i tu spotykam się z największą dawką niezrozumienia i braku tolerancji( która bierze się głównie z niewiedzy czy zwykłej ignorancji), bo jeżeli najbliższa rodzina uznała fakt że wolę motocykl od samochodu za całkiem normalne, a ciągłe wyjazdy na zloty za coś oczywistego o tyle znajomi czy przypadkowi ludzie pukają się w głowę dopytując kiedy to zamierzam się zbić lub zostać kaleką. Najwięcej pociechy mam odwiedzając corocznie Jarmark Dominikański w Gdańsku, tutaj dopiero widać jak wielu pozytywnie(moim zdaniem)zakręconych ludzi "bawi"się kolekcjonując przeróżne rzeczy(dużo dziwniejsze i dużo droższe od Naszych koni).Jedyny problem w tym że w moim przypadku jest tego trochę za dużo(sam do tego doszedłem), brak już trochę i miejsca i czasu a moja lepsza połowa ma mi nieraz za złe że wydaję kasę nie tam gdzie powinienem(staram się jednak na moje zachcianki wydawać kasę którą zarobię dodatkowo).Oczywiście największym problemem jest określenie priorytetów. Na koniec uważam że to fajno kiedy można coś swobodnie napisać na specjalnie do tego wydzielonej stronie, zastanawiam się jednak czy zamiast tworzyć do każdego problemu nie związanego z Naszym hobby nowej strony nie łatwiej było by wzorem innych for założyć jedną np. "wolna strefa" czy "Hyde Park" gdzie będzie można pisać o wszystkim nie narażając się na off top. :x

PostNapisane: 28 sty 2013, o 16:49
przez Aon-Adharcach
krysiek1108 napisał(a):Na koniec uważam że to fajno kiedy można coś swobodnie napisać na specjalnie do tego wydzielonej stronie, zastanawiam się jednak czy zamiast tworzyć do każdego problemu nie związanego z Naszym hobby nowej strony nie łatwiej było by wzorem innych for założyć jedną np. "wolna strefa" czy "Hyde Park" gdzie będzie można pisać o wszystkim nie narażając się na off top.

Przecież jest dział "Pozostałe tematy", można tam pisać na każdy temat nie pasujący do pozostałych działów, o ile nie jest sprzeczny z regulaminem. No i już tam mamy temat "Na każdy temat" ;)

PostNapisane: 1 lut 2013, o 17:48
przez Nieleka
Z resztą dlaczego uważamy się za dziwne?


Nie jesteśmy dziwni, jesteśmy... nietypowi. :P

o tyle znajomi czy przypadkowi ludzie pukają się w głowę dopytując kiedy to zamierzam się zbić lub zostać kaleką


Przekichane.
Kiedyś powiedziałam mamie, że chciałabym się przejechać motocyklem - prawie jej serce nosem wyskoczyło.

Od siebie mogę dodać jeszcze to, że osobiście jestem osobą wrażliwą. Nie uważam tego za złą cechę, ale problemem jest to, że czasami zamiast cieszyć się nowym zakupem, czy jakimś hobbystycznym dokonaniem, zaczynam żałować, bo muszę się nasłuchać nie wiadomo czego. Może akurat nie w kwestii modeli, bo one są jeszcze jako tako akceptowane, ale na przykład miałam takie zawirowania w przypadku fotografii.

Dlatego ja generalnie nie opowiadam o swoich zainteresowaniach. Boję się, że jak usłyszę jeszcze jeden złośliwy tekst na ich temat, to zatłukę kogoś patelnią. ^^

PostNapisane: 4 lut 2013, o 20:08
przez Carmen
Mamy coś wspólnego Ja w gimnazjum trafiłam na wyjątkowo podłe osoby, na początku do był koszmar, szczególnie dla tak nieśmiałej osoby jaką wtedy byłam, ale szybko nauczyłam się olewać zdanie innych.

Przezywam ten koszmar aktualnie, ale kończe te najgorsze lata mego nieszczesnego życia już. W pierwszej klasie jeszcze mocno przezywałam brak akceptacji w klasie, ale znów zaczełam utrzymywać kontakty z przyjaciółką z podstawówki, która również chodzi do mojej klasy i jakoś o wiele łatwiej przebywać w takiej głupiej klasie. Kurczę dla nich ważni są chłopacy, imprezy i ''przyjaciółki'', które obgadują cię na każdym kroku!
krysiek1108, mamy podobne zainteresowania musze przyznać. Pływam kajakiem, kocham konie, malarstwo i przede wszystkim motocykl! Rybki mnie nie kręcą, bo nawet ich na obiad nie jem :P Ja wolę motocykl od samochodu i rodzice zdąrzyli przywyknąć, choć bardzo się zdziwili, ze ja bardziej interesuje się grzebaniem przy motocyklu, myciem go i jazdą niż mój brat, a to w końcu facet jest :mrgreen: A co do
krysiek1108 napisał(a):dopytując kiedy to zamierzam się zbić lub zostać kaleką
To sory, ale ja przechodząc na przejściu dla pieszych idąc do szkoły szybciej się zabiję niż na motocyklu! (u nas jest tyle drzew że pieszego ledwo widać, a już nie jeden wypadek śmiertelny tam był) Moim zdaniem jest różnica między ścigaczem i skuterem, a profesjonalnym motocyklem! Skutery i ścigacze przejmują często dzieciaki które chcą zaszpanować i pokazać co potrafią. A motocykl już jest dla rozsądniejszych osób, które swoich pieniędzy nie wylewają w błoto i przede wszystkim myślą. A poza tym to przy takich motocyklach to najcześciej nie ty jesteś sprawcą, a kierowca samochodu, bo takim wielkoludem to na duże prędkości nie pojedziesz, bo jest za ciężki - tata mówi, że czuć masę mojego maleństwa, jak się skręca.

Nieleka napisał(a):Plus problem numer cztery: to są konie. Może ktoś z Was miał więcej szczęścia, ale ja o kilka razy za dużo spotkałam się z przeświadczeniem, że konie są dla:

a. Nowobogackich (snooobyyy!)

b. Dla infantylnych nastolatek albo kobiet po menopauzie.

Żeby było zabawniej, takie teorie snują nawet osoby blisko związane z jeździectwem. Nie pytajcie mnie jak to możliwe...

Dla mnie koń nie jest przeznaczony dla tych, co tylko tym zwierzęciem chce pokazać ile ma kasy. Poznałam taką dziewczynę na obozie, co miała 3 konie i miała naprawdę je głęboko gdzieś, ale lubiła pokazywać jakie to ma zdolnosci i w ogóle jaka jest bogaczka, ze ma aż TRZY konie!
Wiecie kiedyś konie mieli jedni z uboższych. Ci bogaci chwalili się traktorami itp. Mój śp. pradziadek był ogromnym koniarzem i nawet gdy kupili ten swój traktor i tak trzymał starego zimnokrwistego konika. Po jego śmierci moja ciotka (córka) sprzedała konika. Nikt nigdy nie podzielał jego pasji. Mieli tyle dzieci, a żaden nie miał do nich pasji. No i urodziłam się ja i nagle w rodzinie stałam się kolejnym kozłem ofiarnym. Nikt dosłownie nikt nie rozumiał mojej pasji, a jako dziecko nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Najbardziej mnie boli to że wspomniana już babcia nie rozumie mojego hobby, a nawet mi go odradza i wytyka, że wszystko na nie wydaję, a przeciez to tak jakby mówiła to swojemu ojcu, odradzała mu kochać to co było dla niego jedynym światem. Patrzy na przyziemne rzeczy, które dla mnie, ani dla niego ważne nie były. Znam go tylko z opowieści. Moźe gdyby, żył pozwoliłby mi zatrzymać konia?
Teraz nikomu w rodzinie, prócz mamie nie pokazuję nic. Wolę siedzić cicho i tylko odpowiadać na zadawane mi pytania.
Ja nie mówię, że jestem dziwna. Jestem po prostu inna i jestem z tego dumna.

Nieleka, patelnia rzecz święta :mrgreen:


EDIT: Boziu, ale się rozpisałam!

PostNapisane: 31 lip 2013, o 17:19
przez kocham_fizyke
Hej :) założyliście tutaj bardzo ciekawy temat i postanowiłam też coś o sobie dodać.
Figurki koni kolekcjonuję od dawna. Kiedy kupowałam schleiche to nikt nie miał do mnie pretensji, ale jak 4 lata temu zaczęła się "faza" na Breyery :D to nagle zaczęto mnie nazywać osobą dziecinną, niedojrzałą.
I tak jak pisały osoby wcześniej : "powinnaś zamiast tych figurek kupić sobie coś do ubrania" tak też i było u mnie.
Dziwi mnie jednak to, że jak kupowałam modele statków do sklejania po 500-600 zł nie licząc farb i np. lin, dział, narzędzi to nikt nie miał pretensji, tylko chwalił i był ciekawy postępów.
I nie rozumiem do tej pory, dlaczego jak kupuję Breyera ( kupuję raz na jakiś czas, aż uzbieram pieniądze) to wywołuje to taką nieprzyjemną reakcję.

PostNapisane: 31 lip 2013, o 20:20
przez Apache.
kocham_fizyke, u mnie też zaczęły się pretensje dopiero, kiedy zaczęłam kupować Breyer'y. Jeszcze te dwadzieścia kilka złotych wydane na figurkę Schleich'a rodzice potrafili przeboleć i nawet sami lubili oglądać moje nowe nabytki. Ale zaczęło się, jak zamiast dwudziestu kilku zaczęłam wydawać 150 czy ponad 200 zł właśnie na Breyer'y. I nagle podziwianie moich nowych zdobyczy zamieniło się w mówienie "ładne" na odczepnego i oczywiście w narzekanie, że te modele przecież nie są mi potrzebne i zamiast tego mogłabym sobie nakupować nowych ciuszków czy nazbierać pieniędzy na upragniony, własny komputer. A ja, szczerze mówiąc, zamiast tego komputera wolałabym już kupić sobie kilkanaście Breyer'ów. :roll: W końcu komputer jakiś tam mam, może nie na własność, ale mam. A modeli nic mi nie zastąpi.
____________________________________

Mnie zawsze śmieszy, jak mnie oskarżają o bycie materialistką... No przepraszam bardzo, ale to nie mi szkoda pieniędzy. :lol: Ja mogę być goła i wesoła, byleby móc nabywać co jakiś czas nowy model. Wydaje mi się, że taki rodzaj materializmu powinien być uznawany za mniej kontrowersyjny, w końcu z modelami, które kupuję, wiążą się również jakieś odczucia emocjonalne czy nawet, można powiedzieć, duchowe. A pieniążki to pieniążki i tyle. Same w sobie nie mogą cieszyć (a przynajmniej wydaje mi się, że nie powinny). Nie wiem, jak można się cieszyć z posiadania ich dużej ilości, dopóki się ich nie przeznaczy na coś upragnionego... Czyli w naszym przypadku modele koni, więc w czym problem? :D A jednak problem jest... Większość ludzi nie rozumie, jak można odczuwać przyjemność z kolekcjonerstwa. A ja zawsze takim ludziom powtarzam, że "tylko kolekcjoner zrozumie kolekcjonera". Bo jak ktoś nie ma ani trochę takich kolekcjonerskich skłonności, to tego nie pojmie. Mój ojciec akurat ma i dlatego on najbardziej mnie rozumie i nie przypominam sobie, żeby mnie opierdzielał za to, że wydaje kasę na modele. Wręcz przeciwnie, on zawsze chętnie je ogląda z każdej strony, dopytuje mnie o ich imiona i o to, kim są czy były pierwowzory moich Breyer'ów.

PostNapisane: 31 lip 2013, o 20:35
przez Lila2006
Dziewczyny, mimo wszystko macie lepiej niż ja. W moim wieku to kolekcjonowanie to już w ogóle uważane jest za wariactwo. Zero zrozumienia... :/

PostNapisane: 31 lip 2013, o 21:04
przez Maja
Przykre jest to, że jak ktoś kolekcjonuje coś "normalnego", popularnego, np. znaczki, to jakoś ludzie to rozumieją (przynajmniej nie patrzą się jak na wariata), a jak ktoś zbiera figurki to to już jest abstrakcja. Apache., otworzyłaś mi oczy na pewną rzecz:
Apache. napisał(a):Nie wiem, jak można się cieszyć z posiadania ich dużej ilości, dopóki się ich nie przeznaczy na coś upragnionego...

Nigdy nie spojrzałam na to z tej strony, a to święta prawda, dzięki :) W końcu to kolejny argument popierający szeroko rozumiane kolekcjonerstwo.
Co do mnie to jestem w liceum i z reguły nie mówię nikomu o moich modelach. Zdarzyło się, że przyszły do mnie osoby ze szkoły i zobaczyły cały regał w figurkach, to niby powiedziały, że fajnie jest mieć taką pasję, ale wydawało mi się to takie fałszywe trochę, że w środku pomyśleli "Kolekcjonować zabawki, plastikowe koniki? Pff!". No cóż, nie schowam tego przed światem, ale ja uważam, że lepiej mieć taką pasję, w końcu nikomu krzywdy nie robię, niż nie mieć żadnej. Jak to w ogóle jest nie mieć jakiejkolwiek pasji? :O

PostNapisane: 31 lip 2013, o 22:10
przez Carmen
Maja, widzisz jakoś te ''normalne'' gimnazjalistki/licealistki (bo ten wiek jest moim zdaniem najbardziej chory) wolą wyśmiewać się z kogoś kto ma jakąś pasję niż same przestać szpanować, że są takie dorosłe i znaleźć sobie pasję.
Ja np. już przestałam ukrywać, że mam jakąś pasję, bo po co? Lubię oglądać stare bajki animowane, słuchać piosenek w różnych językach z tych bajek, zbieram figurki, mam fioła na punkcie koni (co może potwierdzić kawałek płotu jak na padoku w pokoju :D) i nie udaję, że ja jestem jakaś wielce dorosła. Zawsze we mnie będzie jakaś cząstka dziecka i ukrywać tego nie mam zamiaru.

PostNapisane: 31 lip 2013, o 22:14
przez kaskagren
Carmen, dokładnie, bajki z dzieciństwa i piosenki z nich miały ogromny wpływ na moje wychowanie i niejednokrotnie gdy je oglądam, czy nucę którąś z piosenek kręci się łezka w oku. Ale jesteście pierwszymi osobami, którym o tym powiedziałam...